Postęp w modlitwie głębi.
część druga

3 x NIE

* Sugerujemy więc 3 x NIE w Modlitwie Głębi:

  1. NIE opieraj się żadnej myśli, bo sam opór byłby pewną myślą. 
  2. NIE zatrzymuj żadnej myśli albo nie przywiązuj się do żadnej myśli, co jest znakiem nieprzywiązywania się do żadnego wrażenia ani  niepodążania z prądem rzeki. 
  3. NIE reaguj emocjonalnie na żadną myśl.
  4. NIE przestawaj powracać z całą łagodnością do świętego słowa. 

Najważniejsze z tych trzech praktyk to odpuszczanie, zaufanie i jest to nawykowa postawa, która rozwija się jako trwała dyspozycja, jako swego rodzaju duchowa równowaga w naszej relacji z Bogiem i gdy ona się zakorzeni, przestajemy identyfikować się z naszym wyobrażeniem na swój temat, naszym światopoglądem i pozwala nam niemal spontanicznie rozpocząć ich zmianę. Ponieważ nasze jednoczenie się z wartościami duchowymi zaczyna zastępować bardziej egocentryczne albo materialne wartości, jakie wyznawaliśmy do tej pory i są one po prostu lepsze, to wszystko. Ale nie są jeszcze najlepsze. Ciągle jest jeszcze coś więcej. Istnieją jeszcze większe wartości niż wartości duchowe i jest to oczywiście komunia i jedność z Bogiem. Jednak zdolność odpuszczania odnawiana każdego dnia w praktyce Modlitwy Głębi umożliwia nam stopniowo odpuszczać w codziennym życiu wiele spraw, które w przeszłości sprawiały, że chodziliśmy po ścianach. 

To jest prawdziwe kryterium

I to właśnie owoc tej modlitwy jest jedynym ważnym kryterium. Błędem jest osądzać indywidulane doświadczenia jako dobre albo złe. Po pierwsze, to co nazywamy złymi doświadczeniami, kanonada myśli bądź doświadczenie strachu albo gwałtownego gniewu czy coś, co może wyłaniać się z nieświadomości, jest procesem uzdrawiania. To nic złego. Jeśli medytujesz, nie ma czegoś takiego jak słaba medytacja, bo cokolwiek się wydarza jest częścią dynamicznego procesu, którego jedną stroną jest oczyszczenie, a drugą afirmacja i występują one naprzemiennie poprzez psychologiczne doświadczenie walki  albo strapienia, afirmacji i pocieszenia… głębokiego pokoju i te dwa ruchy stopniowo utrwalają naszą relację z Bogiem, która przekracza je oba, ponieważ ufamy, że Bóg kocha nas niezależnie od tego, jakie jest nasze doświadczenie w tej konkretnej chwili. I tak jak w codziennym życiu, zaczynamy dostrzegać zmiany na lepsze w naszych relacjach z ludźmi i to jest prawdziwe kryterium i wtedy wiemy, że ta modlitwa jest dla ciebie odpowiednia i przynosi owoce. 

Drobna zmiana

Nie mówimy o jakiejś dramatycznej zmianie, ale jedynie o drobnej zmianie. Dla przykładu, jeżeli masz w zwyczaju przez cały dzień krzyczeć na dzieci, możesz teraz zechcieć ograniczyć krzyki tylko do wieczora! Niektórzy mówią, że jeżeli mógłbyś poprawić jedną relację międzyludzką na rok, byłbyś świętym w ciągu 10 lat! Bo tak naprawdę to ludzie są wyzwaniem dla wszystkich naszych programów poszukiwania szczęścia i pozwalają nam zobaczyć, czy w gruncie rzeczy jesteśmy samolubni czy altruistyczni. 

No, nareszcie jakoś mi idzie

W każdym razie ten rodzaj myśli, który jest pewnie najbardziej subtelny, pojawia się, gdy znajdujemy się w stanie głębokiego pokoju i nie chcemy myśleć ani wychodzić z tego stanu i nie robimy nic, a jedynie cieszymy się obecnością tajemnicy nie zastanawiając się nad nią, to wówczas w naszej pełnej pokoju przestrzeni pojawia się przynęta innego rodzaju. Jest to tendencja do tego, żeby zastanawiać się nad stanem naszej modlitwy i wygląda to mniej więcej tak: „No, nareszcie jakoś mi idzie” albo „Ten pokój jest wspaniały!” Zauważcie, że jest to jakaś refleksja. Każda refleksja nad jakimś doświadczeniem jest jego fotografią. To jeden krok wstecz. A doświadczenie kończy się jak tylko zaczynasz o nim myśleć, a bezpośredniość doświadczenia jest jednym ze znaków zjednoczenia z Bogiem. Nie musisz myśleć o swoich doświadczeniach, jeżeli rzeczywiście jesteś zjednoczony z Bogiem, bo nie ma o czym myśleć. Jesteś zjednoczony z Bogiem i to zjednoczenie wyraża się w tym momencie, w tym akcie. Tak więc podczas tej głębokiej modlitwy, jeżeli potrafisz się nią cieszyć nie myśląc o tym, nauczyłeś się tej metody. Jednak coś w głębi nas pragnie posiąść ten moment radości, ten moment pokoju. I ta zaborcza postawa wobec rzeczywistości skłania nas do tego, żeby uszczknąć z niej jakiś kawałek i schować do lodówki, żeby było na jutro albo na późniejszy termin. Mówimy więc sobie coś takiego: „Gdybym tylko zapamiętał, jak się tu znalazłem!”. A oczywiście nie wiesz, jak się tu znalazłeś. Tak się po prostu stało. „Gdybym tylko zapamiętał, jak się tu znalazłem, mógłbym jutro czy w innych medytacjach robić tak od razu. Jakie to byłoby wspaniałe.” Zauważcie, to zwykła duchowa chciwość. To wszystko. 

Próbujesz manipulować Bogiem

Chcesz kontrolować duchową podróż. Próbujesz w ten delikatny sposób manipulować Bogiem. A Bóg rozmyślnie rzuca nam wyzwanie przy pomocy takiej przynęty, z miłością ucząc nas, że żadna zaborcza postawa, również na poziomie duchowym, nie pozwoli nam przekroczyć system fałszywego ja i osiągnąć zjednoczenie z Bogiem. Trzeba pozwolić, żeby rozwinęła się postawa nie-zaborcza. I w ten sposób jest dużo Boga, tak jak we wszechświecie jest dużo energii, dużo światła słonecznego. Wszystko jest gotowe, jeśli wiesz, jak się podłączyć i dopasować obwody we właściwe miejsca. To wszystko tam czeka, ale w naszych obwodach występują zakłócenia, a głównym zakłóceniem jest nasze pragnienie posiadania dla nas samych, gdy tymczasem miłość Boża wyraża się w poddaniu się ja. Jeśli tylko będziemy mogli wykonać ten skok, a Modlitwa Głębi jest dyscypliną, która stopniowo uczy nas uwalniać się od każdej zaborczej postawy, co jest czymś zupełnie innym niż korzystanie z dobrych rzeczy stworzonych. Postawa nie-zaborcza to po prostu właściwe korzystanie z wszystkiego, co oznacza cieszenie się, kiedy coś jest obecne, a odpuszczenie, gdy tego nie ma. I to ta wolność, to oderwanie się, które oznacza nie tylko zostawienie tego, co odchodzi, ale również przyjmowanie tego, co przychodzi – to też jest oderwanie: to akceptacja każdej chwili i każdej rzeczy, każdej radości, gdy przychodzą, nie próbując ich zatrzymywać i czynić swoimi własnymi, posiadać ich kosztem i przeciw innym ludziom na świecie. To jak powietrze, jest go mnóstwo; możesz mieć wszystko, co zechcesz, ale nie możesz odłamać kawałka i schować w górnej szufladzie swojego biurka. Tak więc zaborczość jest niewłaściwą odpowiedzią na duchową podróż i Bożą miłość, jaką staramy się rozwinąć. Trzeba więc grać w grę na tym poziomie i na tym boisku, na którym się toczy, a jeśli tego nie zrobisz, to po prostu nie zadziała. A zatem ten proces umożliwia nam oderwanie się od naszych starych zwyczajów i nawykowego sposobu odpowiadania na upodobania i niechęci, przekraczania ich z zaufaniem i wiarą w Bożą miłość, cokolwiek otrzymujemy, oraz zauważaniu w naszym życiu owoców, skromnie, nie oczekując, że wszystko zmieni się od razu albo że zostaniemy gwałtownie przemienieni, ale chętnie angażując się w ten proces. Całe życie to proces. 

Potrzeba czasu, żeby wyrosły drzewa

Sama ewolucja człowieka to, jak sądzę, swego rodzaju proces przebóstwienia. Potrzeba czasu, żeby wyrosły drzewa. Wszystko ma swój rytm, właściwy czas, właściwą chwilę. Musimy to zaakceptować i wejść w to. Nasze gorączkowe wysiłki, żeby ją posiąść zmierzają do kontrolowania rzeczywistości i kiedy tak się dzieje, zniekształcamy ją i przestaje już być prawdziwa. Jedną ze wspaniałych cech małego dziecka jest jego bezpośrednie doświadczanie rzeczywistości. Dlatego jest ono bardziej zainteresowane aktem widzenia, niż tym co widzi. Nie rozwinęło jeszcze zdolności osądu… mniej więcej do drugiego roku życia nie rozwinęło jeszcze swoich upodobań. Tak więc dziecko znajduje radość w tym, co robi albo w procesie robienia tego. Jeśli kiedykolwiek widzieliście jak dzieci bawią się na podłodze klockami, są tym całkowicie pochłonięte – czy coś z nich budują, czy przewracają. Nie wydaje się, żeby to miało znaczenie. Cieszą się tym, co robią. Być może to właśnie uszczęśliwia Boga.  Lubi działać. Zawsze jest aktywny, ale nigdy rozgorączkowany. Może sam jest tą aktywnością. Nie wiemy. Jednak z pewnością, jeśli wchodzimy w to, co jest działaniem – w hebrajskim tekście słowo na oznaczenie Boga to wydarzenie, to co się dzieje – to coś, co dzieje się w tobie, wobec ciebie, wokół ciebie. I akceptując to słowo nie akceptujemy jakiegoś abstrakcyjnego pojęcia czy wyrażenia jakiejś tajemnicy, lecz akceptujemy dynamiczny proces, a wiele przypowieści uczy, że Królestwo to proces. Jak ziarno gorczycy, które wzrasta. Jak kukurydza, która wzrasta bez względu na to, czy to zauważasz, czy nie aż do żniw. To ten proces wzrastania, harmonizowania i wiązania się z życiem wydaje się być sercem tego rosnącego poczucia uczestnictwa w tym ruchu, który staje się coraz większym zagłębianiem się i uczestnictwem w życiu Boga. 

Rodzaj luki w naszej uwadze

Na koniec jeszcze jeden stan modlitewny, który warto wspomnieć w tej prezentacji rodzajów myśli albo wrażeń czy spostrzeżeń, które pojawiają się w strumieniu świadomości, kiedy uspokajamy umysł: może się zdarzyć, że podczas naszej sesji Modlitwy Głębi nagle uprzytomnimy sobie, że przez kilka chwil nie myśleliśmy o niczym. Innymi słowy, pojawił się pewien rodzaj „luki” w naszej uwadze i wiemy, że nie mieliśmy żadnych myśli. Wiemy, że nie spaliśmy chociaż kilka pierwszych razy, kiedy to się wydarzy możemy pomyśleć: „O, spałem”… bo w naszych przeszłych doświadczeniach to jest właśnie najbliższe temu stanowi. Ale potem zdazra się to jeszcze kilka razy i zaczynasz zdawać sobie sprawę, że w gruncie rzeczy byłeś absolutnie czujny i przebudzony, a jednocześnie nie miałeś świadomości niczego szczególnego, żadnej konkretnej myśli albo uczucia. Po prostu byłeś świadomy. I jest to swego rodzaju zapowiedź zjednoczenia z Bogiem.  Przez chwilę albo dwie twoja świadomość w pewien sposób prześlizgnęła się w ostateczną świadomość, która jest obecna wewnątrz nas i w jakiś sposób do niej dotarłeś albo doświadczyłeś czegoś, co można nazwać duchowym przenikaniem się albo objęciem. I to co dzieje się w takich chwilach przekracza jakiekolwiek pojęcie, jakie mamy na temat Bożego działania. Boże światło jest tak czyste, energia tak ogromna, że nie mamy żadnej możliwości, żeby je zmierzyć czy ocenić. I św. Jan od Krzyża mówi, że wiara to promień światła. Kiedy porównamy to ze współczesną fizyką kwantową, nabiera to głębokiego i pełnego znaczenia. Nie dostrzegamy zmysłami promieni energii w tym pomieszczeniu czy we wszechświecie, ale wiemy o tym na podstawie przyrządów pomiarowych, które w wielkim stopniu zwiększyły nasze możliwości rejestrowania tego, co dzieje się we wszechświecie na innych częstotliwościach dźwiękowych i optycznych. Wiemy jednak, że istnieje pole energii magnetycznej; istnieje światło jako fale, a wszechświat wypełniony jest wspaniałymi zjawiskami. To nie tylko przestrzeń. Obecne są w nim różne rodzaje energii. Gdybyśmy mogli je mierzyć różnymi przyrządami, zrozumielibyśmy, ile tego jest. Nasze normlane zmysły, w tym nasze stany psychiczne, stanowią tylko bardzo ograniczoną część rzeczywistości. Tak więc uwolnienie się od naszego ograniczonego rozumienia rzeczywistości pozwala nam zwiększyć nasze zdolności intuicyjne oraz rozpocząć postrzeganie, jak bardziej wrażliwy przyrząd, wyższej częstotliwości albo więcej tego, co się faktycznie dzieje. 

Całkowicie niedostrzegalna

Jednak o ile wiemy, w tym życiu – przynajmniej taka jest hipoteza św. Jana od Krzyża – wiara, kiedy jest bardzo czysta, jest całkowicie niedostrzegalna dla naszej świadomości. Może jednak trwać. To dlatego Pan mówi, że drzewo poznaje się jedynie po owocach. Jedynym sposobem oceniania praktyki jest jej długofalowy wpływ na twoją postawę i zachowania, ponieważ kryteria naszego aparatu psychicznego są po prostu zbyt powierzchowne na subtelność, moc i głębię tej pracy. + Kiedy więc jest się całkowicie uspokojonym i przez kilka chwil zupełnie nie myśli i doświadcza się tej luki, można powiedzieć, że jest to trochę jak znieczulenie. Kiedy lekarz chce pogrzebać w twoich wnętrznościach, usypia cię całkowicie, a kiedy się budzisz, czujesz się (mam nadzieję) wspaniale. Tak więc usypiając na chwilę całą naszą dociekliwość, ciekawość i reaktywność, ten wyjątkowy lekarz, w sposób wykraczający poza wszelkie formy terapii, zajmuje się wieloma rzeczami w naszym duchu, których nigdy nie bylibyśmy w stanie naprawić. I w końcu zacznie się to pojawiać w naszej postawie w codziennym życiu, w naszych stanach emocjonalnych, które zaczną wyrażać uporządkowanie, jakim owocuje Boża miłość, gdy jest przyjmowana w coraz większej obfitości. To twórcza energia, olbrzymia energia całkowicie zorientowana na to, by uwolnić nas z egocentrycznych motywacji i wprowadzić w tworzenie wszechświata, który wypływa z miłości. Osoba, która dotyka tej energii z pewnością zacznie być aktywna w służbie innym. To jak siedzenie na bombie – nie potrafisz usiedzieć spokojnie. Energia ta musi się wyrazić w jakiejś formie odpowiedniej dla naszego powołania i stanu życia. Jest jednak twórcza w tym, że robi znacznie więcej niż możesz sobie wyobrazić, gdy zaczynasz. 

Płacz ubogich

Ta twórcza energia Boskiej miłości, którą mamy otrzymywać w miarę zmniejszania się przeszkód na jej drodze, będzie pracować na rzecz sprawiedliwości i pokoju oraz potrzeb ubogich. Tak naprawdę nie słyszymy płaczu ubogich. A wiemy, że płaczą i słyszymy to na własne uszy. Jednak płacz ubogich jest płaczem mieszkającego w nich Boga, który prosi nas, byśmy w jakiś sposób podzielili się sobą, a intuicje dotyczące wzajemnych relacji wszystkiego we wszechświecie zaczynają rozbudzać nasze poczucie odpowiedzialności. To poczucie odpowiedzialności wzrasta proporcjonalnie do Bożej miłości. I jak sugeruje to Pismo Święte – cierpienie drugiego na najgłębszym poziomie jest naszym cierpieniem. Tak więc dzieląc się z innymi, jak mówi Pismo, uzdrawiamy, ubieramy i karmimy samych siebie. + Stąd prawdziwa miłość siebie samego i szacunek dla naszej ludzkiej godności i zdolności, by służyć – to wszystko cechy, które często są pomniejszane albo pogrzebane pod fałszywym poczuciem winy, fałszywym poczuciem ludzkiej słabości, fałszywym poczuciem naszych braków, poczuciem niskiej wartość – to wszystko są neurotyczne reakcje, które nie mają nic wspólnego z prawdziwą pokorą, która uznaje, że wszystko pochodzi od Boga, ale że Bóg oczekuje też czegoś od nas, kiedy nas tym wszystkim obdarował. Czy sądzicie, że Bóg doprowadziłby kogoś do stanu równowagi, harmonii i wolności od systemu fałszywego ja, do postawy wolnej od zaborczości po to, żeby patrzeć na niego jak na posąg? Nie, cokolwiek nam daje jest przeznaczone dla wszystkich. Ma służyć budowaniu wszechświata i gdy tylko w jakikolwiek sposób zaczynamy zatrzymywać to dla siebie, zmniejszamy napływ tej energii do nas i zaczynamy się odcinać i pakujemy się w kaftan bezpieczeństwa. Boża miłość jest twórcza, ekspansywna. Nie jest bojaźliwa. Nie jest przestraszona. Jak Jezus powiedział w Ewangelii: strach jest bezużyteczny. A tak wiele naszych ograniczeń w relacjach międzyludzkich rządzi się właśnie taką postawą na świadomym albo nieświadomym poziomie. Jest to jedna z rzeczy, które zostają uzdrowione w tych głębokich wodach pokoju, gdzie nasza dobroć, fundamentalna dobroć i zdolność do transcendentnego zjednoczenia z Bogiem zostają potwierdzone i utrwalone jako nasze przekonanie. 

KONIEC

 

Tłumaczenie: Tomasz Jeliński,

na podstawie: The Spiritual Journey Series – Contemplative Outreach, Ltd

 

Facebook
Twitter
Email